Czasem mi ciężko na duszy, że moi rodzice mieszkają tak daleko ode mnie ...
Trzeba przejechać przez cały w zasadzie Kraków i kawałek za Krakowem aby dotrzeć do mnie. Samochodem jedzie się około 45 minut, a komunikacją miejską i podmiejską to jest cała wyprawa, ponad 2 godziny w jedną stronę.
A mój brat ma tylko 10 minut samochodem do moich rodziców. Mieszka na razie w bloku, ale myśli o wybudowaniu domu na wsi z tym, że zupełnie w przeciwnym kierunku do mojego miejsca zamieszkania. Za to mieszkałby nadal bardzo blisko moich rodziców.
Próbuję moim rodzicom pomagać jak umiem, od zrobienia ciężkich zakupów typu: mąka, cukier, olej, przez wypełnianie różnych papierów urzędowych, pomoc w załatwieniu różnych spraw po nauczanie moich rodziców jak się ustrzec przed złodziejami, oszustami.
Wielokrotnie im tłumaczyłam, aby nie reagowali na dzwoniące telefony z zastrzeżonymi numerami, nie wpuszczali obcych ludzi do domu i nie wierzyli obcym ludziom pukającym do ich drzwi. I w ostatnich dwóch dniach zdali koncertowo egzamin.
Przedwczoraj mama odebrała telefon, który pokazywał zastrzeżony numer. Mówiła mi potem, że ciekawość zwyciężyła i dlatego ten telefon odebrała. A zadzwoniła jakaś pani, która się nie przedstawiła, tylko koniecznie chciała rozmawiać z moim tatą. No to mój tata wziął do ręki telefon i usłyszał od tej pani, że dzwoni z jakiegoś banku (tata nie pamięta nazwy) i prosi o podanie daty urodzenia. Tata jej powiedział, że niczego jej nie poda i wyłączył się.
Zachodziliśmy w głowę, o co tu chodziło. Może ta data urodzenia to był dopiero początek rozmowy, potem potrzebny byłby PESEL, albo jakieś inne dane. Może ludzie podają takie dane przez telefon, bo zostają zaskoczeni pytaniami?
A wczoraj około 19 godziny ktoś zadzwonił do ich drzwi. Mój tata je otworzył. Za drzwiami była kobieta, która mojego tatę poinformowała, że ma przesyłkę i prosi o podpis na jakimś świstku. Tata bardzo zdziwiony już miał ten świstek podpisać, kiedy wkroczyła do akcji moja mama i zapytała skąd ta przesyłka i na kogo ona jest adresowana. Odpowiedź bardzo moich rodziców zaskoczyła, bo okazało się, że przesyłka adresowana jest na mojego tatę, a nadawcą jest jakieś wydawnictwo.
A wczoraj około 19 godziny ktoś zadzwonił do ich drzwi. Mój tata je otworzył. Za drzwiami była kobieta, która mojego tatę poinformowała, że ma przesyłkę i prosi o podpis na jakimś świstku. Tata bardzo zdziwiony już miał ten świstek podpisać, kiedy wkroczyła do akcji moja mama i zapytała skąd ta przesyłka i na kogo ona jest adresowana. Odpowiedź bardzo moich rodziców zaskoczyła, bo okazało się, że przesyłka adresowana jest na mojego tatę, a nadawcą jest jakieś wydawnictwo.
Rodzice chwilę się wahali, czy wziąć tę przesyłkę, bo a nuż ja, albo mój brat coś zamówiliśmy? Pani była bardzo zaskoczona odmową odebrania przez moich rodziców tej przesyłki, pytając czy naprawdę niczego nie zamawiali.
A ja od wczoraj myślę nad tym i nic nie wymyśliłam. Może te obie sprawy były ze sobą jakoś związane? Próby jakichś oszustw? Wyłudzenie danych i podpisu? Jeżeli tak to w jakim celu?
Dobrze, że moi rodzice słuchają rad swoich dzieci, stąpają twardo po ziemi i nie dają sobie wcisnąć kitu.
Dobrze, że moi rodzice słuchają rad swoich dzieci, stąpają twardo po ziemi i nie dają sobie wcisnąć kitu.
Kilka lat później … 25.06.2020 r.
Cóż mogę dodać do tego wpisu, oprócz tego, że tata musi sobie radzić bez mamy …