Nie minęły nawet 2 tygodnie od dnia, kiedy rano bus nie jechał …
Przeżyłam dziś rano bardzo duży stres związany z dojazdem do pracy. Poszłam sobie jak zwykle na przystanek busowy z myślą, że pojadę do pracy busem, jak co dzień. Bus nie przyjechał. Pomyślałam sobie, że nie jest źle, bo mąż jest jeszcze w domu, to mnie gdzieś podwiezie, a może nawet zawiezie do pracy.
Parę minut później mąż przyjechał, wsiadłam do samochodu i sobie jedziemy. Dogoniliśmy jakiś autobus, który jechał do Krakowa, więc zdecydowałam się przesiąść na niego, aby mąż nie musiał mnie odwozić do pracy.
Zapomniałam skasować bilet i przejechałam się (niestety) na gapę.
Autobus jechał bardzo powoli, zatrzymywał się na każdym przystanku (nie to co bus), gdzieś po drodze stał w korku. Do Krakowa wjechałam o godzinie 7.10, bardzo zdenerwowana, bo pracę zaczynam o 7. Miałam jeszcze duży kawałek do przejechania do mojej pracy. O 7.45 przyszłam sobie do pracy.
I teraz zastanawiam się nad tym, czym mam jutro jechać do pracy. Zaryzykować i iść na busa, który dziś nie przyjechał? Dlaczego nie przyjechał? Jeździ zbyt mało pasażerów i kierowcy nie opłaca się z nami jechać? Czy może coś się stało nieprzewidzianego i nie było innego wyjścia …?
Heh … (czy nasze życie nie może obyć się bez problemów?)
Heh … (czy nasze życie nie może obyć się bez problemów?)
Kilka lat później … 15.10.2020 r.
Można byłoby pomyśleć, że oby tylko takie problemy nas dotykały. Jednakże jak ktoś mieszka poza miastem (jak ja), w którym pracuje i do którego może dojechać obecnie jednym autobusem, który jeździ tylko kilka razy dziennie … to może z tego zrobić się duży problem …