Byliśmy dziś z mężem na wycieczce. Wyjechaliśmy z domu po 9 godzinie, a na miejscu byliśmy już po 50 minutach jazdy samochodem.
Samochód zaparkowaliśmy na parkingu przy cmentarzu w Babicach. A potem pieszo, przez około 1 km, szliśmy pod górę do zamku Lipowiec. W połowie drogi zatrzymaliśmy się na chwilę, aby pozachwycać się przepięknymi krajobrazami.
Przybyliśmy na zamek około 11 godziny. Znaleźliśmy sobie fajne miejsce w cieniu, z którego mieliśmy doskonały widok na cały dziedziniec zamkowy. O godzinie 11 rozpoczęły się na dziedzińcu rekonstrukcje bitew rycerskich, bardzo ciekawe.
Byliśmy tam 4 godziny. Nie wzięliśmy sobie nic do jedzenia i picia z samochodu, bo zupełnie źle zrozumiałam mojego męża. Myślałam, że mamy tam być tylko chwilę. W sumie dobrze się stało, bo kupiliśmy sobie złote dukaty, czyli pieczone ziemniaczki w mundurkach, bardzo fajnie przyprawione. Były bardzo smaczne.
A potem, już porządnie zmęczeni, poszliśmy jeszcze do skansenu w Wygiełzowie, który znajduje się w dużym oddaleniu od zamku. Zwiedziliśmy pełno chałup, głównie powstałych w XVIII w., spichlerzy, kościół z oryginalnym wystrojem i dwór z pięknymi wnętrzami.
Skansen bardzo mi się podobał, ale stwierdziliśmy z mężem, że ciekawszy jest ten pod Kielcami. W tamtym skansenie byłam już ze 2 albo 3 razy i chciałabym pojechać jeszcze raz. Paweł już nie bardzo tam chce jechać, bo ile razy można jeździć w to samo miejsce.
Około 17 godziny wróciliśmy do domu: opaleni i bardzo zmęczeni, ale i bardzo zadowoleni.
W sumie to się nie możemy nadziwić naszemu zmęczeniu, bo przecież nic takiego wysiłkowego nie robiliśmy, tylko spacerowaliśmy.
Byliśmy tam 4 godziny. Nie wzięliśmy sobie nic do jedzenia i picia z samochodu, bo zupełnie źle zrozumiałam mojego męża. Myślałam, że mamy tam być tylko chwilę. W sumie dobrze się stało, bo kupiliśmy sobie złote dukaty, czyli pieczone ziemniaczki w mundurkach, bardzo fajnie przyprawione. Były bardzo smaczne.
A potem, już porządnie zmęczeni, poszliśmy jeszcze do skansenu w Wygiełzowie, który znajduje się w dużym oddaleniu od zamku. Zwiedziliśmy pełno chałup, głównie powstałych w XVIII w., spichlerzy, kościół z oryginalnym wystrojem i dwór z pięknymi wnętrzami.
Skansen bardzo mi się podobał, ale stwierdziliśmy z mężem, że ciekawszy jest ten pod Kielcami. W tamtym skansenie byłam już ze 2 albo 3 razy i chciałabym pojechać jeszcze raz. Paweł już nie bardzo tam chce jechać, bo ile razy można jeździć w to samo miejsce.
Około 17 godziny wróciliśmy do domu: opaleni i bardzo zmęczeni, ale i bardzo zadowoleni.
W sumie to się nie możemy nadziwić naszemu zmęczeniu, bo przecież nic takiego wysiłkowego nie robiliśmy, tylko spacerowaliśmy.
Kilka lat później … 2.02.2021 r.
Pamiętam ten skansen. W ogóle uwielbiam skanseny. 1,5 roku temu zabraliśmy do skansenu pod Kielcami nasze dziecko. Stare domy, jak to ujął, w ogóle go nie zainteresowały. Jedynie nasze dziecko zainteresowane było zagrodą wiejską ze zwierzętami domowymi.
A były tam: kozy, kury, kaczki, indyki. I te zwierzaki były najbardziej dla dziecka interesujące. A że nie ma zbyt wielu okazji zobaczyć tego typu zwierząt, to wtedy był nimi bardzo zachwycony. I z tego powodu wycieczka okazała się bardzo udana.