To jest moja druga zima tutaj na wsi. I do wczoraj ta zima była jakaś taka nieciekawa. Zima bez śniegu to nie jest zima. Co prawda przed świętami troszkę śniegu popadało ale to nic w porównaniu z dniem wczorajszym.
Wczoraj dosłownie nas zasypało. Kilkanaście centymetrów śniegu. Coś pięknego. Zima, gdy jest śnieg jest piękna, ale też bardzo uciążliwa. Zwłaszcza dla osób mieszkających w domach. No niestety trzeba sobie samemu odśnieżyć obszar koło domu. U nas jest tego trochę.
Ubiegłej zimy mój mąż odśnieżał teren łopatą plastikową. Przychodził do domu wykończony. 2 godziny bardzo ciężkiej pracy. Patrzyłam na niego z troską i zastanawiałam się jak mu w tym ulżyć. Ja mu w tym nie pomagałam bo baliśmy, bo baliśmy się, że się rozchoruję. Bardzo często łapały
mnie przeziębienia w ostatnich latach.
I na jesieni wpadliśmy, a w sumie to chyba ja wpadłam, na pomysł kupienia odśnieżarki. Trochę mi czasu zajęło przekonanie Pawła do tego pomysłu. Szkoda mu było pieniążków. Przekonywałam go tym, że taki sprzęt to jest na lata i to jemu będzie lżej przy odśnieżaniu. W końcu zgodził się pochodzić po sklepach, aby pooglądać odśnieżarki i ich ceny. Kupiliśmy ją za niecałe dwa tysiące. Ma kilka biegów, w tym 2 wsteczne. Jest na benzynę i ma komin do wyrzucania śniegu na odległość do 10 m.
I wczoraj Paweł ją wyciągnął z garażu, odpalił ją i ruszył przed siebie. Nie widział tego co się dzieje wokół niego i że ja się śmieję. Ciemno było, odśnieżarka hałasowała. Po kilku minutach odśnieżania był cały biały. Komin wyrzucał śnieg, ale nie na odległość 10 m. Wyrzucał ten śnieg do góry, po czym wiatr brał go w swoje ręce i sypał nim w Pawła. Hahhaa.
Paweł w końcu się zatrzymał i ustawił komin w przeciwną stronę. Nadal śnieg nie był daleko odrzucany ale w miarę dobrze udało się Pawłowi cały teren odśnieżyć.
A do domu wrócił cały biały i jednocześnie cały mokry. Za to nie był zmęczony, tylko bardzo zadowolony z nowej zabawki jak to facet, prawda? ;)
Ubiegłej zimy mój mąż odśnieżał teren łopatą plastikową. Przychodził do domu wykończony. 2 godziny bardzo ciężkiej pracy. Patrzyłam na niego z troską i zastanawiałam się jak mu w tym ulżyć. Ja mu w tym nie pomagałam bo baliśmy, bo baliśmy się, że się rozchoruję. Bardzo często łapały
mnie przeziębienia w ostatnich latach.
I na jesieni wpadliśmy, a w sumie to chyba ja wpadłam, na pomysł kupienia odśnieżarki. Trochę mi czasu zajęło przekonanie Pawła do tego pomysłu. Szkoda mu było pieniążków. Przekonywałam go tym, że taki sprzęt to jest na lata i to jemu będzie lżej przy odśnieżaniu. W końcu zgodził się pochodzić po sklepach, aby pooglądać odśnieżarki i ich ceny. Kupiliśmy ją za niecałe dwa tysiące. Ma kilka biegów, w tym 2 wsteczne. Jest na benzynę i ma komin do wyrzucania śniegu na odległość do 10 m.
I wczoraj Paweł ją wyciągnął z garażu, odpalił ją i ruszył przed siebie. Nie widział tego co się dzieje wokół niego i że ja się śmieję. Ciemno było, odśnieżarka hałasowała. Po kilku minutach odśnieżania był cały biały. Komin wyrzucał śnieg, ale nie na odległość 10 m. Wyrzucał ten śnieg do góry, po czym wiatr brał go w swoje ręce i sypał nim w Pawła. Hahhaa.
Paweł w końcu się zatrzymał i ustawił komin w przeciwną stronę. Nadal śnieg nie był daleko odrzucany ale w miarę dobrze udało się Pawłowi cały teren odśnieżyć.
A do domu wrócił cały biały i jednocześnie cały mokry. Za to nie był zmęczony, tylko bardzo zadowolony z nowej zabawki jak to facet, prawda? ;)
Kilka lat później … 19.06.2020 r.
Odśnieżarka przydała się, parę razy … Właściwie to chciałabym, aby wróciły te śnieżne zimy. Wiem, że dużo śniegu, to dużo problemów, ale jak wtedy jest pięknie …