ABCmaluszka.pl - płodność, ciąża, poród, dziecko, macierzyństwo
Blog młodej mężatki
REKLAMA
Przejdź do treści

Nawożenie żywopłotu

ABCmaluszka.pl - płodność, ciąża, poród, dziecko, macierzyństwo, blog
Opublikowany przez w Mężatka ·
Paweł znalazł w internecie informacje o tym, jak nawozić żywopłot z ligustru. Przeczytał, że wysypuje się 60g azofoski na metr żywopłotu. Kupił więc 2 worki nawozu, każdy po 10 kg. I sprawdzał codziennie prognozy pogody. Chcieliśmy posypać nasze sadzonki przed opadami deszczu, który miał za zadanie rozpuścić nawóz.

Wczoraj do południa było słonecznie, a na popołudnie prognozowano deszcz. Zeszliśmy do garażu. Paweł usypał nawozu do wiaderka, założył na ręce rękawiczki. Ja wzięłam worek z nawozem i wyszliśmy na zewnątrz. A tu niespodzianka. Za naszym prowizorycznym ogrodzeniem stały 3 sarny i 1 rogacz. Przyglądały się naszej soczystej, zielonej trawce. Może zastanawiały się czy nie wpaść do nas na tę trawkę.

Położyłam worek z nawozem na ziemi i poszłam w ich stronę. A one nie spiesząc się oddaliły się w stronę lasu. Miały na pyskach wypisane jakby zdziwienie. Co ja znowu chcę od nich?

Wracając do żywopłotu, to sadzonki bardzo ładnie zaczynają wypuszczać listki. Aż miło na to popatrzeć. Nasza praca nie poszła na marne. Może coś będzie z tych krzaczków.

Paweł sypał po krzaczkach nawozem a ja szłam za nim niosąc ten worek. Co jakiś czas usypywałam mu nawozu do wiaderka. Nawozu ledwo starczyło na całość terenu z sadzonkami. Wróciliśmy do domu. Ja poszłam do kuchni gotować obiad, a Paweł poszedł do garażu.

W pewnym momencie spojrzałam w okno. I co widzę? 3 sarny i rogacza. Znowu? Dopiero co były, ileż tego czasu minęło od tamtej pory? Z godzinę? Zbiegłam na dół, otwarłam drzwi i wybiegłam na zewnątrz. A one i on gapią się na mnie. Znów zdziwione? Tym razem pobiegłam w ich kierunku. Zwierzęta też zaczęły biec, z tym, że nie w moim kierunku, a w kierunku lasu.

Kilka lat później … 2.08.2020 r.

Pamiętam tę walkę z sarnami. Była jak walka z wiatrakami. W końcu ją wygraliśmy i obecnie mamy przepiękny zielony mur. Wymaga pracy, bo przycinamy go dwa razy do roku. Jest to ciężka praca fizyczna. Mąż tnie go piłą, a ja usuwam ścięte gałązki z krzaków. Ale warto, naprawdę. Mamy taką przepiękną zieleń. Zieloną łąkę otoczoną zielonym żywopłotem.

Dziś piekliśmy kiełbaski na grillu. Bardzo rzadko to robimy, tylko ze względu na dziecko, żeby miało atrakcyjne wakacje. Usiedliśmy przy stoliku i jedząc te kiełbaski spoglądaliśmy na tę zieloną łąkę i błękitne niebo. Nic więcej nie potrzebowaliśmy. Byliśmy razem. Rodzina. I ta zieleń upajająca. Błękitne niebo. Szczęśliwa chwila.



Brak komentarzy

Wróć do spisu treści