Ależ ten czas leci … Jest już październik, zbliża się moment narodzin mojego dziecka, a tymczasem korzystam z przywilejów ciężarnej kobiety i … sobie leniuchuję. Właśnie wróciłam z długiego spaceru.
U mnie na wsi jest dziś piękna pogoda: kilkanaście stopni i słonecznie. Na zewnątrz o tej porze panuje niemal niezmącona cisza, tylko czasem przejedzie ulicą jakiś samochód. Jest spokojnie, cicho i bezpiecznie. Nic się nie dzieje.
Nie ma tu przestępstw, tak jak w miastach. No chyba, że lisa potraktujemy jak złodzieja. Parę dni temu teściowa widziała dwa lisy jak przechodziły przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. A dziś teściowa wraz z moim mężem widzieli lisa koło naszego domu. Była godzina 7 rano, ja jeszcze spałam. Miałam trochę żal do nich, że mnie nie obudzili, bo nigdy nie widziałam lisa na żywo. A tak w ogóle to sąsiadom giną kury, zapewne to tych lisów sprawka. I takich tu na wsi mamy złodziei.
A pamiętam początki mojego mieszkania tutaj na wsi, kiedy to bałam się wieczorem wracać z przystanku autobusowego przez nieoświetloną sąsiednią wieś.
Nie docierały do mnie wtedy argumenty teściowej i mojego męża, że nigdy nie zdarzyło się tam nic złego. Myślałam, że wieczorem na wsi jest tak samo niebezpiecznie jak w mieście, a szczególnie wtedy, gdy wieś jest nieoświetlona. Wczoraj w końcu i na tę wieś dotarła cywilizacja i po raz pierwszy zostały zapalone lampy uliczne, które od pewnego czasu tam wkopywano.
Kilka lat później … 30.05.2021 r.
A teraz mamy koniec maja i też kilkanaście stopni, niestety tylko kilkanaście stopni i ciągle padający deszcz. Wszyscy mamy dość tego deszczu, a szczególnie chyba rośliny. Woda jest potrzebna, ale nie jej nadmiar. Nadmiar wody szkodzi naszym ogórkom. Pietruszka naciowa w ogóle nie wzeszła. Nawet rzodkiewka bardzo wolno rośnie …